Discussion:
jak uspokoić koty na czas lotu?
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
maya
2010-01-18 18:53:03 UTC
Permalink
Witam Grupę!

Chciałabym się spytać was o radę, co mogłabym zaaplikować (u weterynarza)
moim kotom na czas lotu Warszawa-Oslo. Koty będą leciały w luku bagażowym -
niestety takie wymogi Norwegiana, Sas z kolei nie ma bezpośredniego
połączenia z Oslo.
Sprawa jest o tyle poważna, że moje koty nie są spokojne i zrównoważone.
Yoko dostaje ataku paniki od szelestu torebką - nie żartuję :( Niechcący raz
odpalona golarka zbyt blisko kota spowodowała, że się posikała ze strachu.
Tsuki z kolei (mam 2 kotki) nienawidzi siedzieć w klatce i jak tylko za nią
się zamykają drzwiczki - zaczyna w nie walić głową i próbować przeciskać się
przez kraty (nieraz była podrapana przez takie próby).
Potrzebuję porady od osób, które mają już za sobą przewożenie kotów
samolotem. Czy można je całkiem uśpić na czas lotu? Czy nie grozi to jakimiś
powikłaniami? Albo uduszeniem? Z drugiej strony, nie wiem też jak zareagują
na pigułkę lub zastrzyk uspokajający - przecież to jest rzecz zależna od
organizmu.
Będę bardzo wdzięczna za pomoc,
Pozdrawiam,
Maja
La Luna
2010-01-20 04:12:19 UTC
Permalink
Pewnego wieczoru Mon, 18 Jan 2010 19:53:03 +0100 wiedźmin zdziwił się
nieco, gdy strzyga która wyskoczyła na niego z pl.rec.zwierzaki.koty
zamiast rzucić mu się do gardła, dygnęła, przedstawiła się jako maya, a
Post by maya
Z drugiej strony, nie wiem też jak zareagują
na pigułkę lub zastrzyk uspokajający - przecież to jest rzecz zależna od
organizmu.
Nigdy kotow samolotem nie przewozilam, ale podstawowa zasada w takich
sytuacjach - dzialanie leku zawsze nalezy wyprobowac wczesniej.
Bo nie dosyc ze skutecznosc kazdego leku jest zalezna od organizmu - to u
kotow czesto po lekach uspokajajacych dochodzi do tzw. reakcji
paradoksalnej i gwaltownego pobudzenia.
Trzeba tez pamietac ze lek nalezy podac zanim zacznie sie zbieranie do
wyjscia, zanim jeszcze koty sie przestrasza i beda zaniepokojone, bo w
stresie organizm kota jest w stanie przelamac dzialanie tego typu lekow.

Jednym z bezpieczniejszych srodkow uspokajajacych u kotow i dajacym
stosunkowo malo reakcji paradoksalnych jest hydroxyzina.
Ale trzeba wczesniej ustalic jaka dawka dla jakiego kota na ile dziala.
Bo w czasie drogi samochodem to pikus - zawsze mozna dodac nowa dawke gdyby
poprzednia "puszczala" w samolocie to nie przejdzie.
--
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka Mockałło
http://republika.pl/kocia_stronka/
http://www.osiatkowania.pl
Odpisując na priv, wytnij USUN_TO z adresu.
maya
2010-01-20 14:23:24 UTC
Permalink
Post by La Luna
Nigdy kotow samolotem nie przewozilam, ale podstawowa zasada w takich
sytuacjach - dzialanie leku zawsze nalezy wyprobowac wczesniej.
Bo nie dosyc ze skutecznosc kazdego leku jest zalezna od organizmu - to u
kotow czesto po lekach uspokajajacych dochodzi do tzw. reakcji
paradoksalnej i gwaltownego pobudzenia.
Ale z drugiej strony podawanie kotów takich leków zbyt często nie jest
wskazane.
Problem polega na tym, że obecnie nie mam weterynarza na osiedlu, zaś z
powodu minusowej temperatury nie chcę ich wozić autobusem ( nie mam
samochodu) do dalszego. I od razu mówię - ja im pigułek uspokajających nie
podam, bo cenię sobie posiadanie palców.
Post by La Luna
Trzeba tez pamietac ze lek nalezy podac zanim zacznie sie zbieranie do
wyjscia, zanim jeszcze koty sie przestrasza i beda zaniepokojone, bo w
stresie organizm kota jest w stanie przelamac dzialanie tego typu lekow.
Koty zostaną zabrane przed wylotem do weterynarza - na ok. 1 h przed
pojechaniem na lotnisko. I tak będą zestresowane, bo włożenie ich do klatki
to dla nich stres :(
Post by La Luna
Jednym z bezpieczniejszych srodkow uspokajajacych u kotow i dajacym
stosunkowo malo reakcji paradoksalnych jest hydroxyzina.
Czy jest ona w płynie czy w pigułkach?
Jeśli w płynie, to może dałoby się im podać małe dawki do żarcia przed
wylotem?
Post by La Luna
Ale trzeba wczesniej ustalic jaka dawka dla jakiego kota na ile dziala.
Bo w czasie drogi samochodem to pikus - zawsze mozna dodac nowa dawke
gdyby poprzednia "puszczala" w samolocie to nie przejdzie.
Tym bardziej nie przejdzie, bo będą w luku bagażowym.
Samochodem podróży by chyba nie zniosły - droga lądowo-wodna do Oslo jest
bardzo długa (ok. 3 dni) a zestresowanych kotów nie da się "wyprowadzić" do
kuwetki. Ponadto, jak pisałam, Tsuki ma chyba klaustrofobię i nie zniosłaby
zamknięcia w klatce.

Ech... to będą stresujące dni, coś czuję.
Dzięki,
Maja
JerzyN
2010-01-20 18:17:31 UTC
Permalink
Post by maya
Post by La Luna
Nigdy kotow samolotem nie przewozilam, ale podstawowa zasada w takich
sytuacjach - dzialanie leku zawsze nalezy wyprobowac wczesniej.
Bo nie dosyc ze skutecznosc kazdego leku jest zalezna od organizmu - to u
kotow czesto po lekach uspokajajacych dochodzi do tzw. reakcji
paradoksalnej i gwaltownego pobudzenia.
Ale z drugiej strony podawanie kotów takich leków zbyt często nie jest
wskazane.
Problem polega na tym, że obecnie nie mam weterynarza na osiedlu, zaś z
powodu minusowej temperatury nie chcę ich wozić autobusem ( nie mam
samochodu) do dalszego. I od razu mówię - ja im pigułek uspokajających nie
podam, bo cenię sobie posiadanie palców.
Post by La Luna
Trzeba tez pamietac ze lek nalezy podac zanim zacznie sie zbieranie do
wyjscia, zanim jeszcze koty sie przestrasza i beda zaniepokojone, bo w
stresie organizm kota jest w stanie przelamac dzialanie tego typu lekow.
Koty zostaną zabrane przed wylotem do weterynarza - na ok. 1 h przed
pojechaniem na lotnisko. I tak będą zestresowane, bo włożenie ich do klatki
to dla nich stres :(
Post by La Luna
Jednym z bezpieczniejszych srodkow uspokajajacych u kotow i dajacym
stosunkowo malo reakcji paradoksalnych jest hydroxyzina.
Czy jest ona w płynie czy w pigułkach?
Jeśli w płynie, to może dałoby się im podać małe dawki do żarcia przed
wylotem?
Post by La Luna
Ale trzeba wczesniej ustalic jaka dawka dla jakiego kota na ile dziala.
Bo w czasie drogi samochodem to pikus - zawsze mozna dodac nowa dawke
gdyby poprzednia "puszczala" w samolocie to nie przejdzie.
Tym bardziej nie przejdzie, bo będą w luku bagażowym.
Samochodem podróży by chyba nie zniosły - droga lądowo-wodna do Oslo jest
bardzo długa (ok. 3 dni) a zestresowanych kotów nie da się "wyprowadzić" do
kuwetki. Ponadto, jak pisałam, Tsuki ma chyba klaustrofobię i nie zniosłaby
zamknięcia w klatce.
Ech... to będą stresujące dni, coś czuję.
A nie lepiej przewieźć je samochodem?
Często ludzie jeżdżą i chętnie szukają kogoś do towarzystwa.
Zapytaj na grupach motoryzacyjnych.
--
pozdr. Jerzy
maya
2010-01-20 19:26:03 UTC
Permalink
Post by JerzyN
A nie lepiej przewieźć je samochodem?
Często ludzie jeżdżą i chętnie szukają kogoś do towarzystwa.
Zapytaj na grupach motoryzacyjnych.
Jak pisałam, samochód nie wchodzi w rachubę z tych głównych powodów:
- nie ma połączenia promem między Polską a Norwegią; można próbować przez
Szwecję lub przez Holandię lub Danię; Szwecja ma inne przepisy dot.
przewożenia zwierząt niż Norwegia
- jeden z moich kotów bardzo źle znosi zamknięcie w klatce - zachowuje się
jakby miała klaustrofobię. Z kolei wypuszczenie jej na samochód nie byłoby
zbyt bezpieczne dla kierowcy i zbyt "czyste"
- taka trasa to 2 dni jazdy samochodem + jedna noc na promie; czy zamknąłbyś
na taki czas dwa stworzenia w pojemniki? To nie są psy, że pójdą do toalety
podczas postoju; dla nich to męczarnia

Pozdrawiam,
Maja
JerzyN
2010-01-20 20:53:23 UTC
Permalink
Post by maya
Post by JerzyN
A nie lepiej przewieźć je samochodem?
Często ludzie jeżdżą i chętnie szukają kogoś do towarzystwa.
Zapytaj na grupach motoryzacyjnych.
http://map24.interia.pl/
Post by maya
- nie ma połączenia promem między Polską a Norwegią; można próbować przez
Szwecję lub przez Holandię lub Danię; Szwecja ma inne przepisy dot.
przewożenia zwierząt niż Norwegia
- jeden z moich kotów bardzo źle znosi zamknięcie w klatce - zachowuje się
jakby miała klaustrofobię. Z kolei wypuszczenie jej na samochód nie byłoby
zbyt bezpieczne dla kierowcy i zbyt "czyste"
- taka trasa to 2 dni jazdy samochodem + jedna noc na promie; czy zamknąłbyś
na taki czas dwa stworzenia w pojemniki? To nie są psy, że pójdą do toalety
podczas postoju; dla nich to męczarnia
Mam (tia, żona i syn) dwa koty i czasami byłem zmuszony do zastanowienia
się jak je przewieźć do weterynarza na trasie 1785 metrów.
Czy wiesz co by się mi stało gdyby ...
--
pozdr. Jerzy
La Luna
2010-01-20 19:05:49 UTC
Permalink
Pewnego wieczoru Wed, 20 Jan 2010 15:23:24 +0100 wiedźmin zdziwił się
nieco, gdy strzyga która wyskoczyła na niego z pl.rec.zwierzaki.koty
zamiast rzucić mu się do gardła, dygnęła, przedstawiła się jako maya, a
Post by maya
Ale z drugiej strony podawanie kotów takich leków zbyt często nie jest
wskazane.
Zbyt czesto - nie jest wskazane bez potrzeby.
Ale proba przed takim wydarzeniem jest zdroworozsadkowa koniecznoscia.
Lepsze to i dobranie wlasciwego leku na spokojnie - niz szal kota przed
wlozeniem do luku albo co gorsza - juz w srodku.
Bo taki stres (gwaltowne pobudzenie plus ogromny stres i zamkniecie w
ciasnym kontenerku) potrafi kota zabic.
Nie mowiac ze kot moze sie po leku zle poczuc, moze zareagowac w
nieprzewidziany sposob, silnymi torsjami, zaburzeniami oddychania, akcji
serca, roznie bywa.
To trzeba wiedziec wczesniej.
Te rzeczy w domu mozna spokojnie zwykle zaobserwowac i opanowac.
A jak kota zamkniesz na kilka godzin w luku, to kot zostanie sam sobie.
Post by maya
Problem polega na tym, że obecnie nie mam weterynarza na osiedlu, zaś z
powodu minusowej temperatury nie chcę ich wozić autobusem ( nie mam
samochodu) do dalszego. I od razu mówię - ja im pigułek uspokajających nie
podam, bo cenię sobie posiadanie palców.
Po lek nie musisz jechac z kotem.
Wystarczy - zazwyczaj - ze pojedziesz i powiesz o co chodzi.
Aczkolwiek oba koty powinny byc przebadane przed wylotem.
Post by maya
Koty zostaną zabrane przed wylotem do weterynarza - na ok. 1 h przed
pojechaniem na lotnisko. I tak będą zestresowane, bo włożenie ich do klatki
to dla nich stres :(
A to jest konieczne?
One powinny dostac lek jeszcze w domu.
Wet moze je podspic w gabinecie - ale to bedzie juz na kotach naladowanych
adrenalina.
Mozesz miec nieprzyjemne niespodzianki :(
Post by maya
Czy jest ona w płynie czy w pigułkach?
I taka i taka.
Post by maya
Jeśli w płynie, to może dałoby się im podać małe dawki do żarcia przed
wylotem?
Daloby sie - ale musisz miec pewnosc ze ja przyjma...
No i dla nich lepiej byloby gdyby nie jadly pare-parenaqscie nawet godzin
przed wylotem.
Bo jak zaczna wymiotowac albo dostana biegunki ze stresu?
Jesli lek zadziala za mocno to moga zasnac bardzo gleboko, wymioty moga byc
niebezpieczne, bo kot wtedy nie reaguje prawidlowo i moze sie zachlysnac.
Post by maya
Ech... to będą stresujące dni, coś czuję.
Pewnie beda :(
Ile ten lot bedzie trwal?
--
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka Mockałło
http://republika.pl/kocia_stronka/
http://www.osiatkowania.pl
Odpisując na priv, wytnij USUN_TO z adresu.
maya
2010-01-20 19:20:09 UTC
Permalink
Post by La Luna
Po lek nie musisz jechac z kotem.
Wystarczy - zazwyczaj - ze pojedziesz i powiesz o co chodzi.
Niestety muszę - nie jestem w stanie podać im pigułki. A zastrzyku przecież
sama nie zrobię.
Post by La Luna
Aczkolwiek oba koty powinny byc przebadane przed wylotem.
Będą przebadane - miały chipowanie, szczepienie przeciw wściekliźnie,
badanie na przeciwciała, muszą jeszcze zostać odrobaczone przed wyjazdem.
Post by La Luna
Daloby sie - ale musisz miec pewnosc ze ja przyjma...
No i dla nich lepiej byloby gdyby nie jadly pare-parenaqscie nawet godzin
przed wylotem.
Bo jak zaczna wymiotowac albo dostana biegunki ze stresu?
Jesli lek zadziala za mocno to moga zasnac bardzo gleboko, wymioty moga
byc niebezpieczne, bo kot wtedy nie reaguje prawidlowo i moze sie
zachlysnac.
To jedna z moich czarnych wizji. Albo że się duszą. Albo, że są tak
zestresowane, że schodzą na serce. Niestety - muszę spróbować. Nie zostawię
ich przecież. To moje zwierzęta. Moja odpowiedzialność.
Post by La Luna
Ile ten lot bedzie trwal?
Lot trwa 2 godziny + dojazd do domu w Oslo + czekanie na lotnisku ok. 1,5
godziny, bo trzeba być wcześniej.
W piątek mam umówioną wizytę u weta, to się popytam, co on radzi. Niestety
od razu podczas tej wizyty nie będziemy mogli przetestować leków, bo koty
będą odrobaczane, ale może dwa dni później się uda.
Dzięki,
Maja
La Luna
2010-01-20 20:07:55 UTC
Permalink
Pewnego wieczoru Wed, 20 Jan 2010 20:20:09 +0100 wiedźmin zdziwił się
nieco, gdy strzyga która wyskoczyła na niego z pl.rec.zwierzaki.koty
zamiast rzucić mu się do gardła, dygnęła, przedstawiła się jako maya, a
Post by maya
Będą przebadane - miały chipowanie, szczepienie przeciw wściekliźnie,
badanie na przeciwciała, muszą jeszcze zostać odrobaczone przed wyjazdem.
Chodzilo mi o ogolne badania krwi i choc porzadne osluchanie serducha :)
Post by maya
To jedna z moich czarnych wizji. Albo że się duszą. Albo, że są tak
zestresowane, że schodzą na serce. Niestety - muszę spróbować. Nie zostawię
ich przecież. To moje zwierzęta. Moja odpowiedzialność.
Absolutnie nie chodzi o to zebys je zostawiala!
:)
Ale o to zeby zminimalizowac stres i zagrozenie.
Post by maya
Lot trwa 2 godziny + dojazd do domu w Oslo + czekanie na lotnisku ok. 1,5
godziny, bo trzeba być wcześniej.
Przetrwaja :)
Myslalam ze to bedzie z 4-6 godzin.
Zwierzaki w ten sposob podrozuja, da sie.
Tylko trzeba je odpowiednio i bezpiecznie wyciszyc.
Ja wiozlam jakies 6 godzin moje koty samochodem podczas przeprowadzki, ale
to byl pikus, gwozdziem programu bylo to ze byla miedzy tymi kotami Luna -
kotka ktora jak sie zdenerwowala czyms to potem tydzien moczyla sie przez
sen, a wizyte u weta przyplacala paroma godzinami siedzenia w stuporze.
Na Lune wystarczy spojrzec krzywo i sie kuli z piskiem.
Taki kot.
A tu pewnego dnia mialam sie spakowac, zaladowac wszystko na samochod,
spakowac koty i wyruszyc, a na miejscu zamieszkac w zupelnie obcym dla
kotow miejscu, w dodatku byl tu juz inny kot.
Myslalam ze mnie wyrzuty sumienia zjedza.
A tak nam sie udalo z wetem Lune nacpac ze przespala cala droge spokojnie
(nie byla nieprzytomna, spala wyluzowana) a na miejscu rzucila sie witac
Bunie, nacpana na wesolo ;)
Na Lune Sedalin dziala po prostu bosko.
Ale bywaja koty ktore po nim dostaja szalu.
To po prostu trzeba sprawdzic :)
--
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka Mockałło
http://republika.pl/kocia_stronka/
http://www.osiatkowania.pl
Odpisując na priv, wytnij USUN_TO z adresu.
maya
2010-01-21 07:53:20 UTC
Permalink
Post by La Luna
Ja wiozlam jakies 6 godzin moje koty samochodem podczas przeprowadzki, ale
to byl pikus, gwozdziem programu bylo to ze byla miedzy tymi kotami Luna -
kotka ktora jak sie zdenerwowala czyms to potem tydzien moczyla sie przez
sen, a wizyte u weta przyplacala paroma godzinami siedzenia w stuporze.
Na Lune wystarczy spojrzec krzywo i sie kuli z piskiem.
Taki kot.
Dobrze wiedzieć, ze nie tylko ja mam psychicznego kota :)
Post by La Luna
A tu pewnego dnia mialam sie spakowac, zaladowac wszystko na samochod,
spakowac koty i wyruszyc, a na miejscu zamieszkac w zupelnie obcym dla
kotow miejscu, w dodatku byl tu juz inny kot.
Myslalam ze mnie wyrzuty sumienia zjedza.
A tak nam sie udalo z wetem Lune nacpac ze przespala cala droge spokojnie
(nie byla nieprzytomna, spala wyluzowana) a na miejscu rzucila sie witac
Bunie, nacpana na wesolo ;)
Na Lune Sedalin dziala po prostu bosko.
Ale bywaja koty ktore po nim dostaja szalu.
To po prostu trzeba sprawdzic :)
Sprawdzę zatem - mam jeszcze 6 dni.
Opowiem potem, co wybrałam i jak koty to zniosły.

Dziękuję i pozdrawiam,
Maja
Joanna Czaplińska
2010-01-22 07:54:43 UTC
Permalink
Post by maya
Sprawdzę zatem - mam jeszcze 6 dni.
Sprawdź koniecznie, moje koty nie reagują na relanium, przed
przeprowadzką (,5 jazdy samochodem dostały hydroxyzynę i tak sobie -
może za mała dawka, może za duży stres, ale w sumie stres był największy
do momentu załadowania kotów do samochodu (widok pustego mieszkania tak
na nie podziała, że same pchały się do transporterków), sama jazda w
sumie była OK, mimo że wcześniej krótsze trasy (do weta 800 m)
przeżywały tragicznie.
JOanna
Post by maya
Opowiem potem, co wybrałam i jak koty to zniosły.
Dziękuję i pozdrawiam,
Maja
maya
2010-01-22 22:40:23 UTC
Permalink
Hej,
Byłam u weta dziś i niestety zapisał mi hydroksyzynę w pigułkach :(.
Tłumaczyłam, że wolałabym coś mocniejszego, ale on powiedział, że nie może
wziąć odpowiedzialności za ewentualne problemy zdrowotne, jeśli lek będzie
za silny i że to powinno je doskonale uspokoić.
Jeszcze im nie podałam, bo wróciłam do domu już po zamknięciu apteki, ale
czarno to widzę. A to ze względu na Yoko, która jest diabłem wcielonym. Dziś
dostały od weta pigułki na odrobaczenie - Yoko była trzymana przeze mnie,
weta i mamę. Podrapała wszystkie osoby. Nie wiem, jak podać jej pigułę, żeby
nie stracić palców. Od razu mówię - rozgniecenie piguły i zmieszanie z
masłem, śmietanką, mięskiem i próba podania jej tak - nie działa. Jutro
jeszcze skoczę do osiedlowego weta, jeśli będzie, i zapytam o Sedalin.
Wolałabym im móc podać coś w formie żelu lub płynu, bo Yoko takie rzeczy
przyjmnie.
Jeju, tak się tym stresuję, że chyba i ja coś wezmę uspokajającego :)

Pozdrawiam,
Maja
Joanna Czaplińska
2010-01-23 11:18:05 UTC
Permalink
Post by maya
Hej,
Byłam u weta dziś i niestety zapisał mi hydroksyzynę w pigułkach :(.
Tłumaczyłam, że wolałabym coś mocniejszego, ale on powiedział, że nie może
wziąć odpowiedzialności za ewentualne problemy zdrowotne, jeśli lek będzie
za silny i że to powinno je doskonale uspokoić.
Hydroxyzyna jest też w postaci syropu, niestety, o smaku pomarańczowym
(a może jest jeszcze jakiś inny? miętowy koty by chyba chętnie). Można
wlać strzykawką do pyska, tylko przez ten smak moje koty baaardzo
niechętnie.
Joanna
maya
2010-01-23 13:16:46 UTC
Permalink
Post by Joanna Czaplińska
Hydroxyzyna jest też w postaci syropu, niestety, o smaku pomarańczowym
(a może jest jeszcze jakiś inny? miętowy koty by chyba chętnie). Można
wlać strzykawką do pyska, tylko przez ten smak moje koty baaardzo
niechętnie.
Joanna
Cześć,

Podałam dziś hydroxyzynę w syropie ( lekarz pozwolił) dopyszcznie
strzykawką. Efekty nie są zadowalające. Tsuki była lekko otumaniona, ale
trwało to ok. 45 minut. Yoko była zdenerwowana, śliniła się mocno, próbując
się pozbyć smaku z ust, reakcja uspokajające była bardzo krótka. Od podania
leku minęły już ponad 2 godzny i koty wróciły w pełni do swej
niezrównoważonej normy.
Dostałam też 2 pigułeczki Sedalinu. W poniedziałek im podam i będę
obserwować przez 4-5 godzin.
Jak uda mi się kupić, to podam im dziś 2 dawkę hydroxyzyny w pigułcę i
zobaczę, jak to działa, ale sądzę, że jednak efekt jest zbyt nikły.
Trzymajcie kciuki!
Maja
La Luna
2010-01-23 18:16:48 UTC
Permalink
Pewnego wieczoru Sat, 23 Jan 2010 14:16:46 +0100 wiedźmin zdziwił się
nieco, gdy strzyga która wyskoczyła na niego z pl.rec.zwierzaki.koty
zamiast rzucić mu się do gardła, dygnęła, przedstawiła się jako maya, a
Post by maya
Podałam dziś hydroxyzynę w syropie ( lekarz pozwolił) dopyszcznie
A ile podalas?
Post by maya
Dostałam też 2 pigułeczki Sedalinu. W poniedziałek im podam i będę
obserwować przez 4-5 godzin.
Wiesz ze po tym leku koty moga sie przewracac, zachowywac jak kompletnie
pijane?
Nie wystrasz sie ;)
Bo widok moze byc nieco stresujacy - ale zwykle wiaze sie z bardzo silnym
wyluzowaniem kota.
To wlasnie na Sedalinie Lune przewiozlam.
--
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka Mockałło
http://republika.pl/kocia_stronka/
http://www.osiatkowania.pl
Odpisując na priv, wytnij USUN_TO z adresu.
maya
2010-01-23 19:48:23 UTC
Permalink
Post by La Luna
Pewnego wieczoru Sat, 23 Jan 2010 14:16:46 +0100 wiedźmin zdziwił się
nieco, gdy strzyga która wyskoczyła na niego z pl.rec.zwierzaki.koty
zamiast rzucić mu się do gardła, dygnęła, przedstawiła się jako maya, a
Post by maya
Podałam dziś hydroxyzynę w syropie ( lekarz pozwolił) dopyszcznie
A ile podalas?
Podałam 2,5 ml, czyli ok. 5 mg hydroxyzyny. W pigułce miałam im dawać
połowę, czyli właśnie 5 mg.
Post by La Luna
Post by maya
Dostałam też 2 pigułeczki Sedalinu. W poniedziałek im podam i będę
obserwować przez 4-5 godzin.
Wiesz ze po tym leku koty moga sie przewracac, zachowywac jak kompletnie
pijane?
Nie wystrasz sie ;)
Bo widok moze byc nieco stresujacy - ale zwykle wiaze sie z bardzo silnym
wyluzowaniem kota.
To wlasnie na Sedalinie Lune przewiozlam.
Ostrzeżono mnie, że takie są efekty :)
Ile dawałaś Lunie tego Sedalinu? W formie pigułki czy żelu? (żel jest
podobno dla dużych psów i koni). Po jakim czasie widać było efekty?

Maja
Przemek
2010-01-21 18:31:35 UTC
Permalink
Post by maya
A zastrzyku
przecież sama nie zrobię.
A dlaczego nie? Swojedmu jednemu jak musiałem to robiłem. Byle sie nie
stresować. Wet da na pewno szkolenie.
Przem
Slawek
2010-01-20 17:51:16 UTC
Permalink
Post by maya
Chciałabym się spytać was o radę, co mogłabym zaaplikować (u weterynarza)
moim kotom na czas lotu Warszawa-Oslo. Koty będą leciały w luku bagażowym -
niestety takie wymogi Norwegiana, Sas z kolei nie ma bezpośredniego
połączenia z Oslo.
Kurcze brzmi to roche makabrycznie, podobno z utrzymywaniem rozsadnej
temperatury w lukach roznie bywa.
Znalazlem informacje, ze Lufthansa zezwala na przewoz malych zwierzat w
kabinie pasazerskiej:
http://www.lufthansa.com/online/portal/lh/pl/info_and_services/baggage?l=pl&nodeid=1770387&cid=1000340
Pzdr
S.
maya
2010-01-20 19:11:58 UTC
Permalink
Post by Slawek
Kurcze brzmi to roche makabrycznie, podobno z utrzymywaniem rozsadnej
temperatury w lukach roznie bywa.
Zwierzęta są przewożone w wydzielonej części luku, gdzie jest utrzymywany
taki sam stan jak w kabinie pasażerskiej. Pytałam się kilka razy w punkcie
obsługi klienta.
Post by Slawek
Znalazlem informacje, ze Lufthansa zezwala na przewoz malych zwierzat w
http://www.lufthansa.com/online/portal/lh/pl/info_and_services/baggage?l=pl&nodeid=1770387&cid=1000340
Post by Slawek
Pzdr
S.
Tak jak pisałam - SAS też pozwala, ale nie ma bezpośrednich lotów do Oslo, a
narażanie kotów na zabawę związaną z dwukrotnym startowaniem i lądowaniem,
załadowaniem, nie mam siły.

Pozdrawiam,
Maja
aga
2010-01-20 20:23:35 UTC
Permalink
Trochę tak w temacie....
Byłam ogladac kota w hodowli i pani hodowczyni pochwalila sie, ze jedna z
kotek wylatuje do Australii bo ktos sobie ja tam zazyczyl. Kot bedzie 3 dni
w drodze - sam.

Czy to jest normalne? Czy to jest humanitarne?????
Dla mnie obled i chory pomysl. Chory hodowca dla ktorego liczy sie kasa a
nie kot....
Maja
2010-01-29 10:53:37 UTC
Permalink
Czesc,

Obiecalam napisac, jak juz bedzie po sprawie, zatem pisze. Wybaczcie
nieobecnosc polskich literek, ale pisze na norweskm laptopie.
Od soboty mialy koty podawana dawke hydroxyzyny - 5 mg rano i
wieczorem. Koty wypluwaly, drapaly, rzucaly sie, a ja z mama dzielnie
wpychalysmy je te pigulki do pyszczka. Podrapane jestesmy obie
strasznie!
Niestety efektow uspokajajacych nie bylo. Koty bardziej pieszczace
sie, ale to wszystko.
W dzien wylotu pojechalysmy juz spakowane do weterynarza po zastrzyk
uspokajajacy. Zalowalam, ze nie linie lotnicze oferujace przewoz
zwierzat nie wpadly a pomysl, ze skoro maja zgloszone zwierzaki do
przelotu, to moglby byc na lotnisku weterynarz w tym czasie, by podac
dawke leku tuz przed wylotem. Na koszt wlasciciela kota. Czy to nie
byloby dobre rozwiazanie? Przeciez na lotnisku trzeba byc co najmniej
godzine przed wylotem. A poniewaz za koty placi sie w jednej kasie, a
podaje pracownikowi lotniska w innym terminalu - lepiej byc 1,5 h. A
lek sie zuzywa...
Probuje odczytac co takiego dostaly - mieszanka 0,2 ml Dexdomitan i
0,2 ml Vetaketan (lub Oetabetan). Zasnely po 10 minutach. Ulozylysmy
je w wygodnej pozycji, na oczka dostaly zel, by nie wyschly. Koty
mialy spac ok 3 godzin. Wieksza dawka grozila, ze moga sie nie
wybudzic. Po 3 godzinach mialy sie powoli wybudzac, czyli byc lekko
sniete. Plan byl dobry. Na lotnisko dojechalysmy ok. godzine po
podaniu lekow - korki, bo zaczelo sypac. Zaplacilam za kotki (144 zl
za jednego w Norwegianie). Zwierzeta oddaje sie pracownikowi obslugi
lotniska na terminalu 2, jako "bagaż ponadwymiarowy". Trzeba bylo
przeswietlic klatke, wiec dobrze ze byly nieprzytomne, bo nie daloby
rady znow wlozyc je do klatki. Mily pan z obslugi wytlumaczyl, ze
zwierzeta sa zabierane na poklad w ostatniej chwili, pozniej niz
bagaze, specjalnym samochodzikiem, by byly jak najmniej wystawione na
dzialanie sil natury i by jak najkrocej sluchaly szumu silnikow.
Zdenerwowana pozegnalam mame i ruszylam do swojej bramki. Liczylam
sobie: za ok. godzine zaczna sie budzic, ale wowczas juz beda w
samolocie, jesczze godzina lotu, ale przeciez beda troszke przycpane,
bedzie dobrze, prawda?
Niestety nie poszlo tak gladko. Tuz przed spodziewana godzina wylotu -
informacja, ze lot jest opozniony. Zamiast o 17:55, mielismy ruszyc o
19:20. No to klops. Tu znownasunela mi sie mysl, jak dobrze by bylo,
gdyby w takich chwilach lotnisko zapewnialo weterynarza. Dawka z
zastrzyku na pewno z nich zeszla przed wprowadzeniem na poklad i
niestety moje koty lecialy "na zywca".
Po wyladowaniu musialam sie spytac, gdzie je odbieram. Okazalo się, że
mam czekac przy pasie z bagazem ponadwymiarowym i tam przyjada panowie
z klatkami i dadza mi je do reki. Czekalam jakies 15 minut, ciagle
zastanawiajac sie, co zobacze jak zajrze do klatki. Kochana mama
zrobila mi pokrowce w polarku ma transportery, bo przeciez ostatnio
takie mrozy byly, ze potrzebowaly dodatkowej ochrony.
W koncu wyszli panowie z klatkami, na ktore sie rzucilam. Zajrzalam
szybko - bo trzeba bylo pedzic na druga strone lotniska, by odebrac
walizy - obie zyja, oddychaja, patrza na mnie z wyrzutem. Obsikane
cale, mokre, smierdzace, ale zyja!
W domu - maz wlasnie sie przeprowadzil, wiec w mieszkaniu tylko lozko
rozlozone, caly dobytek na srodku kuchni - zamknelismy je w lazience,
by tam je obejrzec. Tsuki, ktora zawsze mailam za mocniejsza
psychicznie - zdecydowanie gorzej zniosla te podroz i bedzie dlugo
wracala do siebie. Jak pisalam - ma klaustrofobie. Wiec probowala sie
wydostac z klatki. Sila. Jeden pazurek naderwany, troche krwi
pocieklo, nos zdarty od walenia o klatke. Kot caly w moczu - okrutnie
smierdzacym moczy przerazonego zwierzecia. Niestety musielismy je
umyc, bo nie daloby ich sie wypuscic na mieszkanie, a w lazience sie
rzucaly, bo tam tez byly klatki, w ktorych spotkany je te okrutne
tortury. Mozecie sie domyslic, ze przysznic byl krotki, a potem
przemywalismy rany.
Yoko sie zsiusiala i zwymiotowala. Ale nawet taka mokra, zestresowana
i przerazona, jak zostala zawolana, to podeszla do Marka i dala sie
glaskac. Potem ukryly sie gdzies za szafa i tak dochodzily do siebie.
Yoko spala z nami juz tej samej nocy.
Od lotu minelo juz 1,5 dnia (lot byl w srode) - obie nadal nie znosza
jakichkolwiek dzwiekow i najchetniej siedza zagrzebane w koldrze na
naszym lozku. Nie znalazlam zadnych sladow po moczu na terenie
mieszkania, wiec chyba obie trafiaja do kuwet - dzis w obu byly juz
male kupki. W nocy slyszalam dzwiek jedzonych chrupkow, zas dzis
rzucily sie na mokre z zaszetki. Chyba idzie ku lepszemu.
Zaraz wybieram sie do weterynarza, wytlumaczyc, ze potrzebuje 2
pigulek lub dawek zelu odrobaczajacego. Wg przepisow powinnam je
poddac ponownemu odrobaczeniu w ciagu 7 dni od przylotu. Mam nadzieje,
ze wet nie bedzie nalegal na przyniesienie kotow. Bo w obecnym stanie
nie wloze ich do klatek. Nie ma o tym mowy.
Przepraszam, ze tak dlugo, ale chcialam wszystko dokladnie opisac.
Moze komus pomoze.

Pozdrawiam i dziekuje za pomoc i dobre mysli!
maja
aga
2010-01-29 18:21:49 UTC
Permalink
Maju współczuję doświadczeń i mam nadzieję że dojdą do siebie szybko :0

Ja sobie nie wyobrażam tego jak jedna z hodowczyń wysyła [sprzedaż] swojego
kota do Australii - kot będzie 3 dni w drodze... Dla mnie to nieludzkie...
Maja
2010-01-29 19:28:53 UTC
Permalink
Post by aga
Maju współczuję doświadczeń i mam nadzieję że dojdą do siebie szybko :0
Ja sobie nie wyobrażam tego jak jedna z hodowczyń wysyła [sprzedaż] swojego
kota do Australii - kot będzie 3 dni w drodze... Dla mnie to nieludzkie...
Tez sobie tego nie wyobrazam - 3 dni w klatce. Kot zmuszony do
zalatwiania sie pod siebie - a koty to takie czyste zwierzeta!
Od razu widac, ze ktos mysli tylko o pieniadzach... Nie kupilabym kota
od kogos takiego
maja
aga
2010-01-30 17:23:52 UTC
Permalink
Maju,
dlatego też u niej nie kupiłam...
Ale przecież musi byc jakiś sposób na takiego hodowce :(((((
Dorota 'Lakshmi' Podlejska
2010-01-30 16:46:33 UTC
Permalink
Maja napisal(a):
: On 29 Sty, 19:21, "aga" <***@o2.pl> wrote:
: > Maju współczuję doświadczeń i mam nadzieję że dojdą do siebie szybko :0
: >
: > Ja sobie nie wyobrażam tego jak jedna z hodowczyń wysyła [sprzedaż] swojego
: > kota do Australii - kot będzie 3 dni w drodze... Dla mnie to nieludzkie...
:
: Tez sobie tego nie wyobrazam - 3 dni w klatce. Kot zmuszony do
: zalatwiania sie pod siebie - a koty to takie czyste zwierzeta!
: Od razu widac, ze ktos mysli tylko o pieniadzach... Nie kupilabym kota
: od kogos takiego

Są hodowcy i hodowcy. Chciałam kiedyś nabyć drogą kupna kota z Nowej
Zelandii (straszliwie mi się podobał). Niestety zrezygnowałam, nie z
powodu odległości, a ceny. Transport we w pełni humanitarnych warunkach
(czyli na kolanach u człowieka) przekraczał cenowo ponad dwukrotnie cenę
samego kota (bilet lotniczy dla ludzia w dwie strony + bilet dla kota).
Z zakupu zrezygnowałam, a z tamtą hodowlą do dziś pozostaję w ciepłych i
pełnych szacunku stosunkach.
--
Dorota 'Lakshmi' Podlejska <***@lakshmi.eu.org>
http://underleyhall.nbox.pl/
Mariola Zak
2010-01-31 09:15:25 UTC
Permalink
Post by Maja
Czesc,
Obiecalam napisac, jak juz bedzie po sprawie, zatem pisze.
I dziekuje Ci bardzo, ze opisalas wszystko z takimi szczegolmi. Z
pewnoscia niejeden zastanowi sie teraz, czy ten rodzaj transportu jest
wlasciwy, chociaz w Twoim przypadku byl prawdopodobnie jedyny. Nie
mialam pojecia, ze tak moze to wygladac.
Kiedys podrozowalam ze swoja kotka pociagiem, nie znosila tego dobrze,
ale na szczescie nie przebiegalo to tak traumatycznie jak w przypadku
Twoich kotow.
Bardzo Ci wspolczuje, pewnie jakis czas potrwa, zanim wymazecie z
pamieci to zdarzenie.
Swoja droga, przykre, ze zwierzeta nadal traktowane sa jak przedmioty.
Nikt podczas lotu o nie nie dba, sa pozostawione same sobie. Moze
dzieki takim opisom jak Twoj, cos zacznie sie zmieniac w mentalnosci
ludzi, a w przyszlosci beda podrozowac pod opieka przynajmniej jednej
osoby(np. weterynarza) ?:)
Pozdrawiam Cie serdecznie i Twoje koty :)
Mariola
Agata Rabska
2010-01-31 13:28:31 UTC
Permalink
Post by Mariola Zak
Post by Maja
Czesc,
Obiecalam napisac, jak juz bedzie po sprawie, zatem pisze.
I dziekuje Ci bardzo, ze opisalas wszystko z takimi szczegolmi. Z
pewnoscia niejeden zastanowi sie teraz, czy ten rodzaj transportu jest
wlasciwy, chociaz w Twoim przypadku byl prawdopodobnie jedyny. Nie
mialam pojecia, ze tak moze to wygladac.
Trochę dramatyczny opis, ale zdecydowanie cała "impreza" zależy od
danych kocich osobników.
Swego czasu (~2 lata temu) przewoziłam z mężem naszą kocią trzodę
samolotem do Irlandii. Jedyna, w miarę bezbolesna metoda to był samolot
[nie wyobrażam sobie ~30h podróży samochodem+promem z dwoma kotami]
Wszystko byłoby fajnie pieknie, gdyby nie to, że Irlandia i Anglia mają
*bardzo* restyrykcyjne przepisy dotyczące wwzozu jakiegokolwiek
zwierzaka na teren ich krajów (6miesięczna kwarantanna to tylko mały
detal). Oczywiście, jest parę "cywilizowanych" krajów, do których można
zwierzaka przewieżć na kolanach w kabinie. Jest mnóstwo blogów i stron
które cały proceder opisują, ja chciałabym tylko dodać, że nie zawsze
wszystko odbywa się w tak krwawy sposób jak opisała tu Maja.
Opis PO mozna przeczytać tu
http://iceteajunkie.wordpress.com/2008/02/16/o-obrotach-cial-futrzastych/

Ja tylko dodam - oba koty miały "zdarte" gardła, zachrypnięte w sensie,
ewidentnie miałkoliły podczas. Kot Muta siedział całą drogę (w sumie
wyszło jakieś 12h od momentu wyjścia z domu we Wro, do domu w Dublinie)
"w kucki" w kącie transportera - dwa dni miał lekki przykurcz mięśni.
Żadnych zmasakrowanych nosów, żadnych powyrywanych pazurów. I żadnego
środka uspokajającego, dostalismy wręcz zalecenie żeby tego nie robić,
ze względu tego, że koty musiały po przylocie trafić do kliniki pod
lotniskiem.

Dlatego, jakkolwiek rozumiem rozgoryczenie czy inną panikę w temacie
kociego latania, nie generalizujcie. Wszystko zależy od kociego
osobnika.
--
Mirai, pierwsza, jedyna, niepowtarzalna
12 latka no 1. on p.r.a
Proud Member of S.W.A.T. & Woosh Club
Mleka nie ma, a koty do wykarmienia
Maja
2010-02-01 19:46:51 UTC
Permalink
Hej,
Chciałam tylko napisać jeszcze, że kotki bardzo szybko wróciły do
siebie.
W piątek - 1,5 dnia po przylocie - musiałam je zabrać do weterynarza i
ani się nie rzucały w klatce ani nie wyrywały za bardzo przy
wkładaniu. A myślałam, że będzie ostra walka :)
Jedzą, piją, chodzą, skaczą, pieszczą się i jak to koty - wszędzie ich
pełno.
Mój opis może rzeczywiście jest bardzo dramatyczny, ale pisałam go
jeszcze trochę zdenerwowana. Ponadto warto chyba wiedzieć, w jakim
stanie mogą być zwierzęta po takiej podróży. Patrząc jednak
szczególnie na Tsuki i jej klaustrofobię - nie podjęłabym decyzji o
przewozie ich samochodem i promem - ponad 30 godzin. Podejrzewam, że
te 2 godziny lotu to dla nich jednak mniejsza trauma niż tyle czasu
jazdy samochodem. Jak pisały dziewczyny wyżej - wszystko zależy od
kota i jego charakteru. Miałam taką jedna, co jak tylko znalazła się w
transporterku, to zasypiała i miały cały swiat w poważaniu :P
Pozdrawiam z Norwegii z dwoma kotami, zachwyconymi taki dużym
mieszkaniem.

Maja

Loading...